139. rocznica urodzin generała Władysława Sikorskiego

W tym roku obchodzimy 139. rocznicę urodzin patrona szkoły. Po raz pierwszy obchody odbędą się w zupełnie innych okolicznościach.

W poprzednich kilku latach świętowaliśmy przypomniając kolejne etapy życia Generała – jego dzieciństwo i lata szkolne w Hyżnem, wkład w odrodzenie naszego państwa po ponad wiekowej niewoli, czy tragiczną śmierć w Gbraltarze.
Przewodnią myślą dzisiejszej uroczystości jest fakt powołania gen. Władysława Sikorskiego na Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych, których tworzenie rozpoczęto już w listopadzie 1939 r. na ziemi francuskiej.

Tegoroczne obchody naszego szkolnego święta opatrzymy hasłem „Naczelny Wódz i jego żołnierze”. W ten sposób chcemy oddać hołd naszemu patronowi, ale złożyć go także wszystkim żołnierzom, którzy służyli w stworzonej przez Generała armii.
Cytując słowa hymnu szkoły, że „buty polskiego żołnierza wszędzie znaczyły swój ślad”, zacznijmy od krótkiego przypomnienia niektórych miejsc stoczonych walk, a także bohaterów tamtych dni.
We wspomnieniach towarzyszyć nam będą rysunki Antoniego Wasilewskiego. Był on żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych. We wrześniu 1939 roku dołączył do Polaków szukających we Francji możliwości walki z Niemcami. Żołnierską służbę realizował między innymi poprzez dokumentowanie wojskowej rzeczywistości. Pozostawił kilkadziesiąt rysunków przedstawiających wojenną rzeczywistość polskiego żołnierza tułacza. Część z nich posiadamy w zbiorach szkoły.
„Poprzez Tobruk i Monte Cassino, przez Anconę wśrod ognia i bomb…” – brzmią słowa szkolnego hymnu.
Tobruk to port w Północnej Afryce, ważna twierdza pustynna, której broniły wojska alianckie. Tu właśnie przechodziła swój chrzest bojowy 5-tysięczna Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich. Utworzona w Syrii na mocy umowy gen. Władysława Sikorskiego z rządem francuskim w kwietniu 1940 roku, po kapitulacji Francji przeszła do Palestyny, gdzie została wcielona do jednostek brytyjskich na Środkowym Wschodzie.
Polska Brygada objęła najtrudniejszy odcinek frontu. Naprzeciw znajdowały się wyborowe oddziały niemieckie. Nasze stanowiska w niektórych miejscach usytuowane były w odległości zaledwie 100-150 metrów – wspominał uczestnik wydarzeń. Trudność walk potęgowały dokuczliwe warunki klimatyczne i poczucie całkowitego odcięcia od świata. Obrońcy zyskali nazwę „Szczurów Tobruku”, która dla Niemców była pogardliwa, ale w oczach świata została zapamiętana jako zaszczytna. Ostrzeliwani przez artylerię i lotnictwo nieprzyjaciela Polacy wytrzymali do listopada 1941 roku, kiedy to w ramach operacji „Crusader” na odsiecz oblężonym ruszyła brytyjska 8. Armia. Po trzech tygodniach ciężkich zmagań twierdza została wyzwolona. We wspomnieniach cytowanego wcześniej żolnierza, Polacy przejawiali szatańską aktywność. Patrole, wypady, niszczenie wież obserwacyjnych były naszym codziennym zajęciem. Brytyjczycy nie mogli wyjść z podziwu, że pierwszych jeńców na terenie twierdzy zdobyli polscy żołnierze.
Wspomniana w naszym hymnie Gazela to Ajn al-Ghazala, miejscowość niedaleko Tobruku, która jest najbardziej znana z bitwy stoczonej podczas II wojny światowej. Bitwa rozegrała się w tej okolicy od maja do czerwca 1942 r. pomiędzy państwami sprzymierzonymi z Niemcami i siłami alianckimi. Brała w niej udział Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich. Dobrze zorganizowane natracie Brygady przełamało linię nieprzyjaciela i zmusiło wojska włoskie do odwrotu. W bitwie poległo 23 polskich żołnierzy a 94 zostało rannych.
Bitwa o Monte Cassino była jedną z najcięższych bitew II wojny światowej. 11 maja 1944 r. rozpoczął się decydujący atak na wzgórze ponad miasteczkiem Cassino, z udziałem żołnierzy 2. Korpusu Polskiego pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Masywu Monte Cassino broniła elitarna niemiecka 1. Dywizja Spadochronowa oraz pułki wysokogórskie. Od stycznia 1944 roku Niemcy odparli trzy ataki wojsk alianckich, w których uczestniczyły oddziały amerykańskie, angielskie, francuskie, hinduskie i nowozelandzkie. Dopiero czwarta faza walk pod nazwą operacja „Honker” zakończyła się sukcesem. Pierwsze natarcie zostało odparte przez broniących się ze szczytu wzgórza Niemców. Drugie natarcie nastąpiło 17 maja. Gen. Anders zmobilizował do niego wszystkich swoich żołnierzy, łącznie z kierowcami, mechanikami, kucharzami i oficerami sztabowymi. 18 maja rano alianci zdobyli wzgórze. O godzinie 10.20 patrol 12 Pułku Ułanów Podolskich, dowodzony przez ppor. Kazimierza Gurbiela, zajął ruiny klasztoru i wywiesił na nich proporczyk pułkowy. Wkrótce na murach opactwa pojawił się biało-czerwony sztandar, a następnie obok niego flaga brytyjska. Po południu na wzgórzu odegrany został hejnał mariacki. W czasie walk o Monte Cassino zginęło 923 polskich żołnierzy, 2931 zostało rannych, a 345 uznano za zaginionych. Na miejscowym cmentarzu wojennym widnieje napis: „Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie”. Znany amerykański komentator radiowy Raymond Graham Swing bezpośrednio po bitwie o Monte Cassino nazwał żołnierzy II Korpusu Polskiego „najlepszymi żołnierzami, jakich wydała ta wojna”. 24 maja 1944 r. dowódca 2 KP gen. Anders został uroczyście udekorowany brytyjskim Orderem Łaźni. Dekoracji w imieniu króla Wielkiej Brytanii Jerzego VI dokonał dowódca alianckiej 15. Grupy Armii we Włoszech generał Harold Alexander, który oświadczył: „Był to wielki dzień sławy dla Polski, kiedy zdobyliście tę warowną fortecę, którą sami Niemcy uważali za niemożliwą do zdobycia […]. Jeżeliby mi dano do wyboru pomiędzy jakimikolwiek żołnierzami, których chciałbym mieć pod swoim dowództwem, wybrałbym was, Polaków”.

Ancona, wspomniana w słowach naszego hymnu, to port morski nad Adriatykiem, ważny punkt obrony wojsk hitlerowskich na froncie włoskim. O zwycięstwie zadecydowało wkroczenie do walki II Korpusu Polskiego. Działania, które doprowadziły do bitwy o Ankonę, były jedyną samodzielną operacją Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w czasie II wojny światowej. 18 lipca 1944 roku Polacy wyzwolili ten włoski port. Do miasta wkroczyła 3. Dywizja Strzelców Karpackich i jej Pułk Ułanów Karpackich. Ze 100 tys. mieszkańców w mieście zostało około 8 tys. Zgotowali oni polskim ułanom gorące przyjęcie. Na głównym placu miasta powiewała polska flaga.
„Monte Cassino było testem męstwa, Ankona miała być okazją do wykazania wojskowych umiejętności, takich jak planowanie sztabowe, koordynacja między służbami i taktyka frontowa” – pisał Norman Davies w książce „Szlak nadziei”.
Ślady stóp Polaków walczących z hitlerowcami wiodły przez Narwik, Bredę, Arnhem, śniegi Syberii i wiele innych zakątków na świecie. Pancerniacy generała Maczka wyzwalali Belgię, a spadochroniarze gen. Sosabowskiego heroicznie walczyli przy opanowaniu mostów na Renie w pobliżu holenderskiego Arnhem, co pozwoliłoby siłom alianckim szybciej wkroczyć na teren Niemiec i wcześniej zakończyć wojnę, oszczędzając tysiące istnień. Niestety ofiarność naszych żolnierzy nie została właściwie wykorzystana. Błędy alianckich dowódców pozbawiły Polaków odpowiedniego uzbrojenia, choć ci wyposażeni tylko w broń osobistą, odpierali ataki Niemców i nawet dwukrotnie udało się im przekroczyć Ren. Operacja została zakończona niepowodzeniem aliantów, którzy winą obarczyli gen. Sosabowskiego. Wspomnimy o tym jeszcze przy okazji przedstawienia postaci tego dowódcy.
1. Dywizja Pancerna gen.Stanisława Maczka przeszła szlak bojowy przez Francję, Belgię, Holandię i Niemcy. W 1944 r. brała udział w inwazji sił alianckich w Normandii. Odegrała znaczącą rolę w bitwie pod Falaise, zamykając okrążenie wokół stanowisk niemieckich. Uczestniczyła także w wyzwalaniu Bredy. Polacy atakowali bez przygotowania artyleryjskiego, aby uniknąć strat wśród ludności cywilnej oraz w zabytkowej zabudowie miasta. 30 października ostatecznie wyzwolono miasto. Dywizja Pancerna defilowała przez Bredę, witana entuzjastycznie przez miejscowych Holendrów.

Nasza uroczystośc przebiega pod hasłem „Wódz Naczelny i jego żołnierze”. Poniżej przypomnimy kilku wybitnych dowódców Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie – polskiej armii stworzonej przez naszego patrona.
Generał Stanisław Maczek (1892-1994) – polski generał z czasów II wojny światowej, uczestnik walk o Francję w 1940 roku, dowódca 1. Dywizji Pancernej, zwycięzca bitwy pod Falaise. Ze względu na swoje ojcowskie usposobienie nazywany przez żołnierzy „Bacą”. Urodził 31 marca 1892 roku w Szczercu. W czasie I wojny światowej został wcielony do armii austro-wegierskiej. Walczył w Tyrolu i froncie włoskim. Po zawieszeniu broni 11 listopada 1918 r. zdezerterował i przedostał się do Krosna, gdzie już 14 listopada wstąpił do Wojska Polskiego. W okresie międzywojennym kontynuował karierę wojskową. Brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. We wrześniu 1939 r. dowodził walkami obronnymi w okolicach Leżajska. Po najeżdzie Związku Radzieckiego na Polskę 17 września opuścił Polskę na rozkaz Naczelnego Wodza. Za udział w wojnie obronnej otrzymał Krzyż Złoty Orderu Virtuti Militari. Przedostał się do Francji. Tam wkrótce stanął na czele 10 Brygady Kawalerii Pancernej. Losy jednostki i samego generała potoczyły się podobnie jak losy wielu Polaków w tym czasie. W 1942 roku Brygadę przekształcono w 1 Dywizję Pancerną. Dowodząc żołnierzami tej elitarnej jednostki, dzięki doskonałym manewrom taktycznym, wyzwolił wspomnianą wcześniej Bredę, a potem 4 maja 1945 roku przyjmował kapitulację dowództwa niemieckiej marynarki wojennej.
Powojenne losy generała okazały się bardzo smutne. 6 września 1946 r. Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej w Warszawie, na podstawie ustawy z 1920 r. o obywatelstwie Państwa Polskiego, pozbawił Maczka obywatelstwa polskiego w związku z „przyjęciem bez zgody właściwych władz polskich, urzędu publicznego w państwie obcym”. Generał pozostał z przymusu na emigracji. Zamieszkał w Szkocji. Pozbawiony w Wielkiej Brytani świadczeń przysługujących żołnierzom alianckim, pracował jako barman i sprzedawca. Żył w bardzo trudnych warunkach materialnych. Zmarł w wieku 102 lat. Został pochowany na cmentarzu w Bredzie, gdzie spoczywają także jego żołnierze.
Równie trudne powojenne losy doświadczyły innego polskiego bohatera.
Generał Stanisław Sosabowski to w czasie II wojny światowej dowódca Samodzielnej Brygady Spadochronowej, która brała udział we wspomnianej wcześniej operacji militarnej w pobliżu holenderskiego Arnhem. W czasie wojny obronnej 1939 roku przeszedł szlak bojowy podobny jak gen. Maczek. We Francji w 1939 roku wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych. Generał Władysław Sikorski przdzielił mu stanowisko dwowódcy 4 Dywizji Piechoty. Po klęsce Francji w 1940 roku przedostał się do Wielkiej Brytanii. To właśnie z jego inicjatywy utworzono u boku aliantów polską Samodzielną Brygadę Spadochronową. Sosabowski dał się poznać jako wybitny dowódca. Niestety jego zapatrywania na wykorzystanie swojej jednostki do walki nie były tożsame z decyzjami dwództwa aliantów. Generał i jego żołnierze chcieli iść na pomoc powstańcom warszawskim. Niestety alianci nie wyrazili zgody a Wódz Naczelny, którym po śmierci generała Sikorskiego został gen. Kazimierz Sosnkowski. także nie udzielil pozwolenia. Bunt generała i żołnierzy nie przyniósł żadnych rezultatów. Spadochroniarze Sosabowskiego zostali ptrzydzieleni do desantu pod Arnhem. Źle przeprowadzona taktycznie operacja dowodzona przez Amerykanów i Brytyjczyków poniosła klęskę. Winą, jak wcześniej wspominaliśmy, obarczono generała Sosabowskiego, choć Polacy wykazali się niezwykłym męstwem i wysiłkiem bojowym, walcząc w trudnym terenie przeciwko przeważającemu przeciwnikowi. Dzięki postawie Polaków udało się ewakuować siły brytyjskie, które utknęły pod Arnhem. Generał został jednak zdymisjonowany przez Brytyjczyków. Jego żołnierze wyrazili ostry protest, ale na prośbę samego Sosabowskiego zaniechali go.

Po zakończeniu wojny generał Sosabowski podzielil losy generała Maczka. Pozbawiony polskiego obywatelstwa, nie otrzymał także brytyjskiego. Pozostał bezpaństwowcem. Po rozwiązaniu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie mieszkał w Londynie, gdzie podjął się pracy w warsztacie stolarskim i tapicerskim, który założył wspólnie z kolegą. Następnie był magazynierem w fabryce urządzeń elektrycznych. Nigdy nie powrócił do Polski. Zmarł 25 września 1967 roku w Wielkiej Brytanii. Jego ciało sprowadzono do Polski i pochowano na cmentarzu na warszawskich Powązkach.
Generał Władysław Anders to postać bardziej znana ogółowi Polaków. Jego przedwojenne losy byly bardzo podobne do losów poprzedników. Podczas wojny obronnej w 1939 r. dostał się do sowieckiej niewoli. Zwolniony po podpisaniu porozumienia Sikorski-Majski dowodził Armią Polską w ZSRS, z którą ewakuował się na Bliski Wschód. Później został dowódcą 2 Korpusu Polskich Sił Zbrojnych i uczestniczył w walkach na froncie włoskim. Był dowódcą bitwy pod Monte Cassino. Po wojnie podzielił los polskich żołnierzy, którzy służyli w wojnie u boku aliantów. Pozostał na emigracji w Wielkiej Brytanii. Zmarł w 1970 roku i został pochowany na Cmentarzu Polskich Żołnierzy na Monte Cassino.
„Ale naprzód wciąż dalej i dalej, ale Polska bez przerwy się śni” – to kolejne słowa z naszego szkolnego hymnu.
Śniła się Polska nie tylko wybitnym dowódcom, ale także tym, którym „ciężko w słonecznej spiekocie twardy karabin swój nieść”.
Żołnierzem armii stworzonej przez gen. Sikorskiego był także Ryszard Kaczorowski, ostatni Prezydent RP na Uchodźstwie, którego mieliśmy zaszyt gościć w naszej szkole. Dzięki porozumieniu Sikorski-Majski został zwolniony z kopalnii na Kołymie. Wstąpił do 2 Korpusu, z którym przeszedł cały szlak bojowy. Walczył pod Monte Cassino. W 1989 roku objął urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie. Zginął w katastrofie smoleńskiej w 2010 r.

W czasie swojej wizyty w Hyżnem powiedział, że Generałowi zawdzięcza życie. Skrajnie wyczerpany nadludzką pracą w kopalni nie przeżyłby długo. Amnestia, którą Sowieci ogłosili dla Polaków po podpisaniu wspomnianego wyżej układu , pozwoliła mu dołączyć do armii tworzonej przez gen. Andersa i uciec z „nieludzkiej ziemi” sowieckich łagrów.
Kazimierz Sowa to także jeden z tysięcy żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Dla nas bardzo bliski, bo urodzony i wychowany w Brzezówce. W czasie wojny jego losy wpisały się w losy wielu polskich żołnierzy, którzy po klęsce wrześniowej nie złożyli broni i poszli walczyć za wolność ojczyzny. Przebywając w Londynie, został zatrudniony jako osobisty kierowca generała. W jego wspomnieniach zachowała się wzmianka, że w stanowisko zostało mu przydzielone po tym, kiedy generał dowiedział się o jego pochodzeniu i przynależności do parafii w Hyżnem.
Wspominając wybitnych dwódców, jak również szeregowych żołnierzy, nie można nie przywołać całej rzeszy wielu innych bohaterów, którzy nie zawsze byli na pierwszej linii frontu, ale ich służba miała takie samo znaczenie w walce przeciwko wrogom.
Należy do nich m.in. Zofia Leśniowska. Jedyna córka generała Sikorskiego. Już na początku wojny, jeszcze w Warszawie, organizowała z aprobatą ojca ruch oporu. W 1940 roku dołączyła do Generała we Francji i pracowała jako jego sekretarka. W 1942 roku została komendantką Pomocniczej Służby Kobiet. Do zadań kobiet służących w PSK należało: opatrywanie rannych, obsługa szpitali i kuchni, praca w szkołach dla sierot wojennych. Pracowały również jako sekretarki i świetliczanki. W momencie najwyższej liczebności w szeregach PSK służyło ok. 7 tysięcy ochotniczek.
Była na pokladzie samolotu, który rozbił się w Gibraltarze. Jej ciała nigdy nie znaleziono.
Hanka Ordonówna – to znana gwiazda polskiego kina i kabaretu w okresie międzywojennym. Po wybuchu wojny została aresztowana i osadzona na Pawiaku. Cudem zwolniona z więzienia, wyjechała wraz z mężęm do Wilna, gdzie pracowała w teatrze. Po raz kolejny została aresztowana, ale teraz przez NKWD i wywieziona do łagru w Uzbekistanie. Została zwolniona na mocy układu Sikorski-Majski i zajęła się opieką nad polskimi sierotami. Uratowała, wywożąc z ZSRS, kilkaset polskich dzieci z deportowanych rodzin. Niestety nie udało się jej wrócić do Polski. Z powodu choroby zamieszkała w Palestynie i w Indiach. Starała sie służyć Polsce śpiewając piosenki i występując na scenie. Zmarła w Bejrucie w 1950 roku.

Na koniec przedstawmy jeszcze jednego, dość osobliwego, żołnierza Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. To kapral Wojtek.
Jeszcze w trakcie wędrówki polskich żołnierzy ewakuowanych z ZSRR do Egiptu doszło do niecodziennego zdarzenia z udziałem żołnierzy 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii. Polacy spotkali na drodze młodego Irańczyka, któremu towarzyszył mały niedźwiadek brunatny. Młody Pers otrzymał za niedźwiadka konserwy, tabliczkę czekolady oraz garść drobnych pieniędzy. Żołnierze czule zaopiekowali się zwierzakiem, odkarmili go i wychowali. Wojtek, tak pieszczotliwie nazwano misia, rósł i mężniał wraz z 2. Korpusem Polskim. W dorosłym wieku ważył już ponad 200 kilogramów! Wojtek towarzyszył żołnierzom w życiu codziennym, będąc nieodłącznym elementem 2. Korpusu. Spał przy namiocie, często uwiązany na sznurku, który wyglądał groteskowo na szyi potężnego zwierzaka. W ramach zabawy siłował się z żołnierzami Na temat jego zachowań wśród żołnierzy napisano setki anegdot. Zwierzak nie był agresywny i uwielbiał towarzystwo ludzi. Polacy z ułańską wręcz fantazją ufali Wojtkowi, czyniąc z niego na pół-żołnierza. Niedźwiedź został nawet wpisany do stanu kompanii w stopniu szeregowego. Później oficjalnie awansowano go do stopnia kaprala. Podobno uwielbiał piwo, które pił wprost z butelki – tak jak niegdyś mleko. Żołnierze zaakceptowali jego obecność i uznali za kolegę, który przebył z nimi trudny szlak bojowy, nawet walczył ramię w ramię. Pod Monte Cassino do jego zadań należało noszenie skrzynek z amunicją. Czy nie obawiał się śmierci? Cóż, nikt nie pytał niedźwiedzia o jego odczucia. Trzeba jednak podkreślić, że Wojtek od początku swojej obecności w 2. Korpusie był oswojony z hukiem armat, strzałami karabinów i warunkami charakterystycznymi dla wojny. Stanowiły część jego żołnierskiego życia, które współdzielił z kolegami. Dość oryginalnymi jak na niedźwiedzia, ale jednak kolegami.
Po zakończeniu działań zbrojnych Polaków przeniesiono do Szkocji. Wraz z nimi na Wyspy trafił Wojtek Wkrótce wojna się skończyła, rozformowano wojskowe oddziały, ale Polacy nie mogli wrócić do ojczyzny. Komunistyczne władze uznawały ich za wrogów nowego państwa. Dla wielu rozpoczęła się kolejna tułaczka. Ten los podzielił także Wojtek. Niedźwiedź trafił bowiem do edynburskiego zoo, co dla zwierzaka było prawdziwym dramatem. Został zamknięty za kratami i odcięty od ludzkiego towarzystwa, do którego był przecież przyzwyczajony. Na towarzystwo mógł liczyć sporadycznie przy okazji odwiedzin dawnych „towarzyszy broni”. Przez lata niedźwiadka odwiedzali polscy żołnierze, którzy niejednokrotnie wchodzili do klatki z Wojtkiem. Niedźwiedź nigdy nie zapomniał swoich kompanów i zawsze witał się z nimi serdecznie. Wytrzymał w niewoli blisko dwadzieścia lat. Zmarł 2 grudnia 1963 roku.
„Oddajemy Ci hołd, generale, idąc z wiarą w codzienny nasz trud”. Jedne z ostatnich słów naszego hymnu szkoły dedykujemy wszystkim pozostałym żołnierzom – obrońcom angielskiego nieba, marynarzom polskich okrętów wojennych walczących wraz z Samodzielną Brygadą Strzelców Podhalańskich o Narwik, powstańcom warszawskim, żołnierzom podziemia, więźniom obozów koncentracyjnych i łagrów oraz tysiącom innych bohaterów II wojny światowej.

Opracowanie: Urszula Krztoń

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

Dziś, w dzień urodzin Patrona, Wójt Gminy Hyżne Pan Bartłomiej Kuchta, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Hyżnem Pani Anna Lorenz-Filip oraz dyrektor naszej szkoły Pani Katarzyna Szul złożyli kwiaty przed tablicą poświęconą Generałowi Władysławowi Sikorskiemu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content